Blog podróżniczy Wina z Wyspy Lanzarote

BLOG W TEMACIE

PODRÓŻE - ŻEGLARSTWO - KAITY - SURFING - JEDZENIE - WINO

WINA Z LANZAROTE


Winnica na Lanzarote

Czy znacie kolędę Maluśki maluśki? Jest tam taka zwrotka : Tam pijałeś, pijałeś słodkie małmazyje, tu się twoja gębusia łez gorzkich napije. Małmazyje a cóz to takiego i dlaczego pisze to tu w tekście o winach z Lanzarote?.


Małmazyje a więc słodkie wina sprowadzanie w czasach średniowiecznych i bardzo cenione w tych czasach w Polsce (wyżej niż węgrzyny) Wyrabiane wtedy w Grecjii z winogron o nazwie Malvasia.


Tak Tak! Ta sama malvasia która dominuje w winnicach na Lanzarote i ta sama z której robi się Maderę na Maderze.


I od razu pierwsze zdziwienie tu na Lanzarote z malvasji robi się wina raczej wytrawne. Daje ona przyjemne białe wina o charakterystycznym smaku. Po spróbowaniu kilku butelek już wie się że to malvasia i można skupić się na subtelnych różnicach produktów różnych winiarzy. Ale nie uprzedzajmy wypadków.


Wólkaniczne winnice

Wszyscy podniecają się winami z Lanzarote. Okey biorę to pod uwagę ale sprawdzić wole sam. Taki był właśnie jeden z moich celów wizyt w tym regionie. Spróbować różne wina nie koniecznie najdroższe ale jak najróżniejsze i wyrobić sobie zdanie na temat jakości, smaku i charakterystycznych elementów win robionych na tej dziwnej wyspie.


Wyspa jest dziwna ponieważ dużą jej część pokrywa wystygła magma wulkaniczną. Jest to skutek wybuchów kilkunastu wulkanów w latach 1730-1736 i później kilku mniejszych erupcji w 1824. Niby prawie 200 lat od ostatnich wybuchów ale wszędzie widać efekty tych zdarzeń. Widoki są niesamowite, choć trochę przygnębiające a pod powierzchnią Timanfaja jednego z epicentrów temperatura nadal jest wysoka. Bardzo ciekawy jest sposób uprawy winorośli. Widać to na zdjęciach.


Uprawa winirośli na Lanzarote
Sposób sadzenia winorośli Lanzarote

Rośliny sadzone są na wulkanicznej ziemi w zagłębieniach otoczonych jakby murkiem. Robi się tak dlatego ponieważ deszcze są tu rzadkością i występuje problem z nawodnieniem. Na szczęście ze względu na wilgotność oraz różnice temperatur między dniem a nocą, pojawia się spora ilość porannej rosy. Zagłębienia wypełnione wulkanicznym żużlem sprawiają że rosa ładnie się tam zbiera i nie wysycha. Dodatkowo wulkaniczne pozostałości użyźniają jałową pustynną ziemię wyspy. Ha czyż to nie wspaniałe - natura wykorzystana do maksimum możliwości w niesprzyjających warunkach. Lubię takie historie i od razu bardziej zachciało mi się spróbować miejscowych trunków.


A więc do rzeczy przez kilka dni próbowałem tutejsze wyroby. Pierwsza butelka za sklepu – czerwone wytrawne chyba ze 7 euro (dość drogo ale i tak tanio jak na butle wychodowaną z popiołów. Produkt z winnicy La Geria. Werdykt dobre ale nie zachwycające – nie kupiłbym skrzynki. Drugie też czerwone wytrawne z winnicy El Tablero (jestem wielbicielem wytrawnych) też ze sklepu w podobnej cenie lepsze ale też tylko dobre. Hmm może oczekiwałem zbyt wiele. Następne do próbowania poszło białe ze szczepu malvasia wytrawne dobre ciekawe ale znowu w ziemie mnie nie wkręciło. Ogólnie byłem już trochę rozczarowany jednak następnego dnia miałem odwiedzić kilka winnic i bodeg więc nadzieja na jakiś zachwyt jeszcze się tliła.


Trasa winnic Lanzarote zaczyna się ogólnie mówiąc w mieścince Uga tuż obok mieścinki Yaiza. W Udze i Yaizie już widać winorośl i jest tu kilka ciekawych restauracji w których raczyć się można miejscowymi trunkami. Aby jednak pojechać do winnic należy skręcić w drogę LZ-30.


Jadąc tą drogą ominęliśmy dwie największe i turystyczne winnice i pojechaliśmy kawałek dalej do Winnicy La Querencia. Zjazd jest bardzo niepozorny i naprawdę można przez przypadek go ominąć bo właściwie nie ma informacji o zjeździe. Jest napis vino i dalej słabo widoczne nabazgrane na desce la Querencja.


W ogóle nawet jak wjechaliśmy na parking nadal nie wiadomo było czy to ta bodega czy też zwykły dom. Informacji nie ma żadnej i sprawia to wrażenie jakby wręcz miało odstraszyć niewtajemniczonych. Jakaś rozpadająca się mała zagroda z kozami dwa chude psy barwy piasku i dom na zboczu. Powitała nas jednak w końcu córka właściciela. I zaprosiła na ganek. Klimat jest mega przaśny ale dzięki temu autentyczny. Za stół na werandzie robi położony bokiem taki stary wielki drewniany sprzęt na który nawija się grube kable, taka szpula. W środku chaty pomieszczenie z barem skromną lodówką z napojami. Pod ścianą stoi kilka tanków na wino plus oczywiście skrzynki z butelkami wina. Ściany pobielone ale wystroju zero. Natomiast wina bardzo dobre może nie zachwycające ale lepsze od wcześniej próbowanych bardzo ciekawie prezentował się słodki muskat i oczywiście wytrawna malvazia.


La querencia

Do jedzenia za kilka euro dostaliśmy własnego wyrobu sery kozie, bagietkę i oliwę z oliwek z ostrą papryczką która jak poinformowała nas gospodyni rosła przed gankiem i pomidorki. Bardzo to pasowało do pysznego winka i bardzo nam smakowało. Przegryzając gawędziliśmy z właścicielką na tyle na ile mój słaby hiszpański i jej słaby angielski pozwalał. To od niej dowiedziałem się trochę na temat poszczególnych szczepów i jak to się u nich odbywa. Tną oni winorośl tak gdzieś w lutym a w sierpniu zaczynają zbierać zależnie od gatunku. Wszystko odbywa się ręcznie i to dlatego wina stąd nigdy nie będą kosztowały 2 eur.


bodega La querencia

Upał lał się z nieba postanowiliśmy więc cofnąć się do bardziej cywilizowanej winnicy Rubikon i tuż obok La Geria. Po drodze wstąpiliśmy na chwilę do jeszcze jednej firmowanej imieniem i nazwiskiem Antonio Suarez. Niestety Jakoś nikogo tam akurat nie było i mimo że bardzo stylowo wyglądająca bodega zachęcała do dłuższego postoju pojechaliśmy dalej.



Winnica Rubikon Lanzarote

La Geria i Rubikon to zupełnie inna bajka niż przaśna la querencia. Tu zajeżdżają autokary pełne turystów. Budynki są ładne, wnętrza dopieszczone a obrót winami zapewne duży. W la Geria spróbowałem wytrawnej białej malvasji żeby porównać z innymi. Był to już dla mnie jakiś taki wyznacznik. I co? zdecydowanie słabsze niż w tej przaśnej bodedze wcześniej ale nie jakieś złe zupełnie przyzwoite orzeźwiające ale bardziej wodniste i cierpkie. Co ciekawego jeśli chodzi o La gerię – mają zdecydowanie większy wybór win. Mają dodatkową markę Manto i różne ciekawe połączenia.


Wina Manto LaGeria

W rubikonie odetchnęliśmy chwilkę w knajpce będącej częścią głównego budynku. Mimo turystycznego przeznaczenia nie mogę odmówić tej winnicy uroku. Wszystko wypucowane estetycznie wyeksponowane. Dużo win do wyboru. W głównym budynku wystawionych wiele nagród dla win aspirujących do wyższej półki co oczywiście wiąże się też z wysokimi cenami.


Przyjemnie odetchnąć w chłodnych murach tych bodeg jednak my w planie mieliśmy jeszcze jedną winnicę w drodze powrotnej . Ruszyliśmy więc tą samą drogą LZ-30 w strone Ugi i po jakimś czasie skręciliśmy w prawo w szutrową drogę w stronę bodegi El Tablero. Znowu brakuje tu jakiegoś większego oznaczenia coś tam pisze że wino ale nic konkretnego. Po około 200 m dojeżdża się do ala parkingu a na murku koło dróżki do budynku bodegi umieszczona jest beczułka po winie.


Wina Manto LaGeria
Wina Manto LaGeria

Wchodzimy i o dziwo wnętrze bardzo fajne normalna restauracyjka czysto chłodno i przyjemnie aż szkoda że już jedliśmy bo miejsce zdecydowanie do tego zachęca. Dostaliśmy do spróbowania malvasie wytrawną, czerwone wytrawne listan nego i słodki moscatel. Dwa pierwsze przyjemne ale normalne natomiast zaskoczeniem była ostatnia butelka. Najpierw wąchając w ogóle nie mogłem uwierzyć że to moscatel. Miał jakiś taki niezwykły zapach śmiejcie się ale przypominał mi aromatyczne chmiele amerykańskie oczywiście tak bardzo daleko wino nie pachniało piwem nie o to chodzi. Możecie sobie wyobrazić jak dziwne to było jeśli używam takiego porównania. Musze podkreślić że aromat ten nie był niezwykły w złym tego słowa znaczenia a przeciwnie był niezwykły i świetny. Uznałem to za bardzo odkrywcze doznanie i wypiłem ochoczo zawartość kieliszka. W smaku już nie aż tak odkrywcze ale bardzo przyjemne wino i o ile nie jestem w ogóle wielbicielem win słodkich to takie słodkie to mogę pić. Zaopatrzyłem się w kilka butelek i dziś pisząc te słowa żałuje że nie została już żadna.


Mamy więc na razie mojego zwycięzcę na zdj. poniżej trochę nieostrym :P


Wina Manto LaGeria

Pisze na razie bo rozmawiałem z kilkoma osobami także z tutejszymi winiarzami i okazuje się że jest jeszcze na Lanzarote kilka winiarskich miejsc do odwiedzenia i kilka win do spróbowania. Tym razem czasu nie starczyło ale wpadne tu jeszcze na pewno z mojej Fuerty i wtedy na pewno opisze co odkryłem.


Tego dnia pozostało nam jeszcze jadąc w stronę promu przejechać przez uroczą Yaizę i odwiedzić muzeum Aloesu. Bardziej celem schłodzenia się niż jakiejś fascynacji Aloesem ale o dziwo mimo iż aloesowych faktorii widziałem już kilka tu dowiedzieliśmy się kilka dodatkowych informacji o tej roślinie.


Potem już tylko drzemka na promie……


lanzarotefuerteventura
lanzarotefuerteventura
lanzarotefuerteventura
lanzarotefuerteventura
lanzarotefuerteventura

Poniżej tak winorośl wygląda w lutym.


lanzarotefuerteventura

A na wszystkich innych zdjęciach w sierpniu.

cdn...

WWW