BLOG W TEMACIE

PODRÓŻE - ŻEGLARSTWO - KAITY - SURFING - JEDZENIE - WINO

MADERA - Półwysep Św. Wawrzyńca



Półwysep Św. Wawrzyńca czyli Punta de Sao Lourenco. Jest malowniczym cyplem na wschodzie wyspy wychodzącym głęboko w ocean. Wycieczkę zaczyna się na parkingu skąd idziemy dalej pieszo. Do tego miejsca można dojechać samochodem ale też spokojnie autobusem . Przystanek znajduje się obok. Należy sprawdzić skąd chcemy dojechać i gdzie wrócić. W necie jest mnóstwo informacji o autobusach i rozkładach jazdy.



Należy się przygotować na dłuższy „spacer” i wziąć koniecznie napoje i ewentualny drobny prowiant. Po drodze nie będzie żadnego barku ani sklepu. Czas który należy przeznaczyć zależy od tempa które chcemy sobie narzucić. Oczywiście można to machnąć szybko ale polecam przeznaczyć sobie jakieś pół dnia żeby spokojnie sobie pokontemplować z postojami. Dodatkowym czynnikiem ułatwiającym czy utrudniającym może być pogoda. My zaczynając wycieczkę mieliśmy trochę chmur i ogólnie nie było upału mimo to słońce wychodziło i w drodze powrotnej odczuwaliśmy już efekt zmęczenia żarem niepostrzeżenie sączącym się przez znikające chmurki. Myślę że w pełnym słońcu wycieczka byłaby znacznie bardziej męcząca i wymagająca większej liczby postojów napojowych.

Miejsce jest niezwykłe. Zaczyna się od takiego sobie długiego zejścia i łagodnego podejścia. Oczom naszym ukazują się ceglano żółtawe pejzaże zwieńczone niebieskim oceanem. Potem robi się coraz węziej i czasami stromiej. Dróżka meandruje i wspina się zboczami urwisk czy grzbietami wyniesień. Jest to cypel więc od pewnego momentu ocean jest już z obu stron a za każdym zakrętem wyłaniają się nowe widoki. Podążamy nad urwiskiem z jednej strony by za kolejną ścianą ujrzeć z drugiej strony zatoczkę z mini kamienistą plażyczką . Ocean pieni się na pionowych skałach a uroku dodają niezwykłe kolory. Ściany urwisk często poprzetykane są warstwami niebiesko czerwonych i purpurowych żył. Ogólnie widokowo jest to niezwykle ciekawa wycieczka i mimo dość długiego „spaceru” nie można narzekać na nudę.


Pod koniec wycieczki ( w tamtą stronę) dochodzi się do opuszczonego domu gdzie wbrew nadziejom nie ma knajpy  i można jedynie usiąść przy stole czy na murku pod palmą i odpocząć. Na końcu dochodzimy prawie do końca półwyspu a właściwie cypla skąd widać jeszcze skały bezludnej wyspy niedaleko.

Ogólnie tą pozycję Madery oceniam jako obowiązkową.





WWW